piątek, 13 marca 2015

"Hands of a clock only turn one way" by Ruby

Zmieniłeś się- najczęściej wypowiadamy gdy za czymś tęsknimy, czegoś nam brakuje. Znacznie rzadziej mówimy tak gdy ktoś zmienił się na lepsze. I może właśnie o to chodzi? Może czas potrafi zmienić tylko na gorsze a lepsi stają się tylko ci, którzy pokonali walkę z czasem? Ciężko jest naprawić to co zepsuł czas. Nie możemy go zobaczyć, dlatego nigdy przed nim nie uciekniemy. To jak ucieczka przed samym sobą i własnymi myślami...

Średniej postury blondynka przemierzała rodzinne miasto rozglądając się do koła. Kiedyś biegała tymi ulicami bez namysłu a teraz to miejsce wydawało jej się zupełnie obce. Niemal wszystkie budynki przybrały surowego, nowoczesnego wyglądu. Dawne, kudłate psy radośnie biegające między drzewami w parku zastąpiły perfekcyjnie obcięte pudle, majestatycznie kroczące po równiutko wykoszonej trawie. Blondynka zatrzymała się przed budynkiem w którym znajdował się Starbucks. Poprawiła włosy starannie spięte w kucyk, wygładziła ręką marynarkę w odcieniu pudrowego różu i weszła do środka.
-Vanilla Latte, poproszę- zwróciła się do ciemnowłosej dziewczyny stojącej za ladą.
Po zapłaceniu wzięła kawę w rękę i szybko obróciła się w stronę stolików. W tej samej chwili do lokalu wbiegła czwórka roześmianych chłopaków. Zwrócili sobą uwagę dziewczyny a po chwili jeden z nich popchnął drugiego na zaskoczoną blondynkę. Na szczęście kawa spadła na podłogę i ochlapała tylko buty dziewczyny. Za nim zdążyła cokolwiek zrobić przyjrzała się bliżej chłopakom, którzy dalej z przejęciem przyglądali się losom jej kawy i rzuciła: Wy się nigdy nie zmienicie.
Dopiero teraz trójka z nich ogarnęła się na tyle, żeby mocno uściskać swoją siostrę- byłą właścicielkę kawy.
-Rydel! Ty wróciłaś!- krzyknął jeden z nich z bananem na twarzy.
-No jak widać!- zaśmiała się rozkładając ręce.- A jemu co się stało?- zapytała wskazując na ślepo wpatrującego się w nią przyjaciela.
Wszyscy siedli przy stoliku zasypując siostrę pytaniami a Ellington, jej przyjaciel z dzieciństwa niegdyś taki wygadany teraz siedział cicho z miną dziecka, któremu przed chwilą odebrano ulubioną zabawkę.
-Czym ty je potraktowałaś?- zapytał w końcu wpatrując się w oczy dziewczyny.
-Ale o czym ty mówisz?- zapytała zdezorientowana tak bliską odległością chłopaka od jego twarzy.
-No o rzęsach, co ty z nimi zrobiłaś?
-Ell, to się nazywa tusz do rzęs.- wytłumaczyła z pewnego rodzaju rozbawieniem i wyższością w głosie.
-Kiedyś takich nie miałaś. Wolałaś biegać w koszulkach Rikera i w kucyku bez tych wszystkich metalowych pręcików, pamiętasz?
-Dorosłam, tobie też to zalecam.- powiedziała zgadując iż metalowe pręciki mają oznaczać wsuwki do włosów.

I tak wyszło, że zajęci rozmową wracali do domu tuż po zamknięciu kawiarni.
-Co Cię ugryzło, wróciła po kilku latach a ty zamiast się cieszyć zachowujesz się jakbyś chciał, żeby jak najszybciej znowu stąd wyjechała- powiedział Ross kiedy Rydel gadała z pozostałymi chłopakami w bezpiecznej odległości.
-Ona już nie jest taka jak kiedyś- odpowiedział Ellington.
-Przecież jest wesoła jak dawniej, kocha kawę i ciasteczka, komedie, śpiew, piłkę... w czym się niby zmieniła?
-Nie wiem, zmieniła się.- uparcie przekonywał zakładając ręce.
     
 Następne dni jak za dawnych czasów spędzali w piątkę. Ellington i Rydel próbowali ze sobą rozmawiać, ale zawsze kończyło się to kłótnią. Nie potrafili znaleźć wspólnego języka... a tak na prawdę, to chyba zgubili go gdzieś po drodze. Jako dzieci potrafili przegadać ze sobą cały dzień i jeszcze wysyłać sobie sms-y w środku nocy. Teraz wyglądali jakby dzieliło ich kilka lat a przecież tak na prawdę byli w tym samym wieku. Z tym, że teraz tylko on potrafiłby do niej zadzwonić i spytać o godzinę. Oboje pamiętali każdą wspólnie spędzoną chwilę i w tajemnicy przed sobą pragnęli, żeby wróciły ich dawne relacje.

  W końcu Ellington wpadł na kolejny genialny pomysł. Poszedł do dziewczyny z pretekstem "wizyty u kolegów" i po drodze zastał ją w ogródku.
Nawet nie powie "cześć"- pomyśleli oboje. W końcu przerwał ciszę i...
-Hej Delly, dzisiaj dzień mokrego podkoszulka.- powiedział Ell i rzucił w dziewczynę balonem wypełnionym wodą.
-Moja nowa bluzka!- zapiszczała. -Idioto! Wiesz ile ona kosztowała!- krzyczała próbując wytrzeć ją chusteczką. Za to zrezygnowany Ellington wyszedł z pokoju kręcąc głową zawiedziony tą sytuacją.

Dawna Delly nie płakałaby z powodu mokrej bluzki. Dawna Delly zdjęłaby ją na środku podwórka i jak chłopak biegałaby w samych szortach. Cóż, trudno dziwić się komuś kto wychował się z czterema braćmi.
Ciekawe jakby taka sytuacja wyglądała teraz przyjmując, że Rydel nie zaczęłaby piszczeć i płakać. Chłopak zaśmiał się na samą myśl o tym. Może jednak nie wszystko zmieniło się na gorsze?- pomyślał.
Poszedł do sklepu gdzie kupił kolorowe pianki, takie jakie zawsze jedli w dzieciństwie i wrócił do domu Lynchów gdzie na kanapie zastał Rydel oglądającą jakiś film.
-Mogę się przyłączyć?- zapytał z uśmiechem.
-A dostanę piankę?
-Ile tylko zechcesz- odpowiedział.
-No to możesz- odpowiedziała.
Chłopak otworzył paczkę pianek i teraz po kolei podrzucał je w górę i łapał.
-Nie umiesz jeść normalnie?- zapytała poirytowana gdy nie wszystkie pianki trafiały do ust chłopaka, niektóre z nich lądowały na niej.
-Umiem, ale tak jest zabawniej -wytłumaczył i począł rzucać w dziewczynę piankami. Te tylko odbijały się od jej nosa i lądowały na kanapie.
-Widać nie wszyscy tak potrafią -stwierdził. Rydel za to z chytrym uśmieszkiem wskazała na telewizor, na którym przystojny mężczyzna karmił swoją idealną dziewczynę truskawkami. Ellington załapując aluzję włożył piankę do ust dziewczyny z niepewną miną mówiącą "dobrze to robię?". Rydel za to ze szczerym uśmiechem pokiwała twierdząco głową. Niestety wszystko, a już paczka pianek w wyjątkowo szybko się kończy. Oboje przypomnieli sobie o filmie, który mieli oglądać więc teraz oboje zaczęli śledzić losy bohaterki zakochanej w dwóch chłopakach na raz, która jak na złość nie potrafiła wybrać żadnego z nich. Jednak pod koniec filmu Anastasia zdecydowała się na Patrica i jak na każdy, porządny film przystało para zaczęła się namiętnie całować. Ku zawstydzeniu blondynki  wcale nie zamierzali przestać a Ellington pokazał palcem na telewizor tak jak wcześnie zrobiła to Delly i dał jej kuksańca w bok. Jednak ona niewzruszona dalej oglądała coraz to pikantniejsze pocałunki pary i coraz to częściej Ellington szturchał ją zaczepnie z uśmiechem na twarzy. W końcu przewracając oczami, ale z uśmiechem odwróciła się do chłopaka i wbiła się w jego usta.

                                               
Hej, imbryczki! :D Co do tytułu to jest on cytatem z piosenki "Little Me" ;)
Co do OS wiem... beznadzieja, nie miejcie do mnie żalu... z brakiem weny tak czasem bywa. Dzięki, że przeczytaliście i zapraszam do zakładki "Propozycje". Serio, włazić tam, może coś mnie zainspiruje :D

1 komentarz: