poniedziałek, 13 kwietnia 2015

One Shot ,,Zakazana miłość pomiędzy bratem a siostrą" ~ EmiDemi


 Nazywam się Laura Marano, mam 19 lat. Jestem brunetką o brązowych oczach. Mieszkam sama w mieszkaniu, bo gdy tylko stałam się dorosła moja mama wyjechała z Los Angeles. Mam najlepszą przyjaciołkę o imieniu Raini. Potrafimy przegadać ze sobą całą noc i czasami jeszcze nam mało. Nie mam chłopaka. Swojego pierwszego miałam w wieku 16 lat, ale rozstaliśmy się, bo on musiał wyjechać do Kanady i już go więcej nie zobaczyłam. Więcej przygód miłosnych nie miałam, ale teraz chciałabym jakąś przeżyć. Nie wiem, co moża jeszcz o mnie powiedzieć. Nie będę już się nad tym zastanawiać, bo za chwilę idę do klubu, żeby się trochę rozerwać. Nigdy tam jeszcze nie byłam, ale czemu nie mam tam pójść. Trochę szaleństwa mi nie zaszkodzi. Wstałam z łóżka i ubrałam się w sukienkę. Włosy zostawiłam ropuszczone i tylko je lekko podkręciłam. Nałożyłam jeszcze makijaż i byłam gotowa. Wyszłam z mieszkania, zamykając je na klucz. Dojście do klubu zajęło mi jakieś 15 minut i już przed budynkiem słychać było głośną muzykę. Pokazałam dowód osobisty ochroniarzowi i weszłam do środka. Gdy tylko to zrobiłam do moich uszu dobiegła głośna muzyka i zobaczyłam mnóstwo tańczących ludzi. Postanowiłam się czegoś napić więc podeszłam do baru i usiadłam na wysokim krześle.
 - Co podać?- spytał barman, który był bardzo przystojny.
 - Poproszę colę.- odpowiedziałam i poczułam na swoim udzie jakiś ciepły dotyk. Odwróciłam głowę i zobaczyłam jakiegoś bruneta, który się do mnie uśmiechał.
 - Hej mała.- puścił mi oczko.
 - Zabieraj ze mnie te łapy.- odparłam i próbowałam zdjąć jego rękę z mojej nogi, ale on nie ustępował.
 - Lubię takie ostre.- powiedział i po chwili już nie czułam żadnego dotyku, ani nie widziałam tego chłopaka. Spojrzałam w tył i zobaczyłam jakiegoś przystojnego blondyna, który go ode mnie odciągał.
 - Skoro nie chce, żebyś ją dotykał to się do niej nie dobieraj.- powiedział blondyn.
 - Okey koleś wyluzuj trochę.- odparł nachalny brunet.
 - To teraz spadaj.- syknął mój obrońca, a tamten chłopak wycofał się. Po chwili tajemniczy blondyn spojrzał na mnie i usiadł obok.
 - Dziękuję, że mnie obroniłeś.- odezwałam się i uśmiechnęłam się.
 - Nie ma sprawy, ale nie nawidzę, jak dziewczyna nie chce, żeby chłopak ją macał, a on nadal swoje.- przerwał na chwilę.- Tak wogóle to jestem Ross Lynch.- powiedział i wyciągnął rękę przed siebie.
 - Laura Marano.- odparłam i uścinęłam jego dłoń.- Miło mi cię poznać, tylko szkoda, że poznaliśmy się w takich okolicznościach.
 - E tam ważne, że się spotkaliśmy.- chłopak uśmiechnął się do mnie i muszę stwierdzić, że ma bardzo ładny uśmiech i jest bardzo przystojny.- A tak wogóle, jeśli mogę spytać, to co taka ładna dziewczyna robi w takim miejscu?- spytał, a ja zarumieniłam się lekko, że powiedział, że jestem ładna.
 - Przyszłam tutaj, żeby się trochę rozerwać, bo nudziło mi się w mieszkaniu, a ty co tutaj robisz?
 - Jestem tutaj z tego samego powodu, co ty.- uśmiechnął się do mnie.
 - To łączy nas jedna rzecz.- zaśmiałam się.
 - Chciałabyś może zatańczyć?- zapytał, a ja nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć, bo przecież go nie zanam, ale skoro mnie obronił, to chyba jest miły. Co mi tam zaszkodzi jeden taniec.
 - Bardzo chętnie.- odpowiedziałam i poszliśmy na parkiet. Zaczęliśmy tańczyć do szybkiej piosenki, ale zaraz zmieniła się na wolniejszą.
 - A teraz coś dla par.- odezwał się DJ, a Ross złapał mnie w pasie, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję i muszę przyznać, że było mi bardzo przyjemnie. Kiwaliśmy się w rytm muzyki, wpatrzeni w swoje oczy. Nasze ciała bardzo się stykały, a twarze były bradzo blisko siebie. Tańczyliśmy w ciszy, a ona wogóle mi nie przeszkadzała, bo była bardzo przyjemna. Nie wiem dlaczego, ale czuję się z Ross'em, tak jakbym już znała go od dłuższego czasu, a zanamy się chwilę. Ze mną chyba jest coś nie tak, albo zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. Wierzę w taką miłość, ale ona raczej mnie nie spotkała. Nie wiem, co mam o tym myśleć. W ramionach blondyna czułam się bezpiecznie i miło i nie mam pojęcia dlaczego, ale myślę, że mogę mu zaufać. Po chwili zauważyłam, że wolna piosenka już się skończyła, a my nadal tańczymy przytuleni do siebie, co wcale mi nie przeszkadzało.
 - Ross, czy ty wiesz, że piosenka już się zmieniła na szybką, a my nadal tańczymy przytuleni do siebie?- spytałam.
 - Dopiero teraz usłyszałem, bo gdy z tobą tańczyłem to czas tak jakby zatrzymał się w miejscu. Odniosłem też dziwne wrażenie, że czuję, że my nie znamy się od tych paru minut, tylko dłużej.- odparł i uśmiechnął się do mnie.
 - A wiesz, że ja myślałam o tym samym?- zaśmiałam się.
 - Naprawdę?
 - Tak i doszłam do wniosku, że czuję się przy tobie bezpieczna i chyba mogę ci zaufać.
 - Tak możesz mi całkowicie zaufać.- powiedział.- A wiesz, że my nadal tańczymy wolnego?- zaśmiał się i po chwili wypuściliśmy się z objęć. Podeszliśmy do baru i zamówiliśmy sobie colę do picia, bo nie chcieliśmy się upić, tylko lepiej poznać. Z napojem poszliśmy do stolika i tam bardzo dużo opowiadaliśmy o sobie. Jednak miałam rację z tym, że Ross jest miły, bo nie narzuca mi się swoim towarzystwem, wręcz przeciwnie chcę, żeby ze mną był, bo zdążyłam już go bardzo polubić. Cały czas albo siedzieliśmy przy stoliku i rozmawialiśmy, albo tańczyliśmy i razem bardzo dobrze się bawiliśmy i tak zeszło nam do 23:00.
 - Może chciałbyś pójść do mojego mieszkania?- spytałam.- Nie, żeby coś, ale tak po prostu na kawę, albo na coś innego.- powiedziałam i zarumieniłam się.
 - Bardzo chętnie, nie mam nic przeciwko.- Ross uśmiechnął się do mnie i wyszliśmy z klubu. Całą drogę do mojego mieszkania rozmawialiśmy o różnych rzeczach i czasami też się śmialiśmy. Przez ten wieczór zdążyłam się bardzo dużo o nim dowiedzieć, a on o mnie. Weszliśmy do mieszkania i postanowiłam, że pójdziemy do kuchni i tam poszliśmy.
 - Chcesz może się czegoś napić?- spytałam.
 - To co ty, mi to obojęnie.- uśmiechnął się do mnie, a ja odzwzajemniłam gest.
 - To co powiesz na kakao?
 - Okey.- odparł, więc wlałam mleko do garnuszka i zagotowałam je, żeby było cieplejsze. Do kubków wsypałam po cztery łyżeczki proszku i zalałam gorącym mlekiem. Wrzuciłam również odrobinę pianek, bo takie jest moje ulubione.
 - Proszę bardzo.- uśmiechnąłam się do blondyna i podałam mu kubek z napojem.
 - Dziękuję.- również się uśmiechnął.- Wiesz, że to jest moje ulubione kakao.
 - Tak? Nie wiedziałam, bo robiłam je pod siebie.- powiedziałam.
 - Czyli mamy kolejną rzecz, która nas łączy.- zaśmiał się, a ja również to zrobiłam i zapanowała pomiędzy nami cisza, która po raz kolejny była przyjemna. Rozkoszowałam się smakiem gorącego kakaa i czasami zerkałam na Ross'a, a on na mnie.
 - Wiesz mam takie jadno pytanie.- chłopak przerwał milczenie.- Jeśli się na nie, nie zgodzisz to zrozumiem.
 - No to pytaj.- odparłam i byłam bardzo ciekawa, o co mnie spyta.
 - No, bo ja przyjechałem tu dopiero dzisiaj i nie mam jeszcze gdzie spać, więc pomyślałem o tobie. Czy zgodziłabyś się, żebym przenocował u ciebie jedną noc?- spytał, a ja zastanawiałam się nad odpowiedzią. Zgodzić się czy nie? Nie wiem, ale bardzo go polubiłam i jest miły, więc czemu nie mam mu pomóc? A co mi tam. Spojrzałam na Ross'a, który widać, że czekał z niecierpliwością na odpowiedż, więc nie chciałam już dłużej z nia zwlekać.
 - Możesz u mnie przenocować.- odpowiedziałam i uśmiechnąłam się do niego.
 - Naprawdę?- spytał.
 - No tak, bo gdzie indziej masz spać.- odprałam i po chwili znalazłam się w jego ramionach.
 - Dziekuję.- szepnął mi na ucho, a po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze.
 - Nie ma za co.- odparłam i po chwili Ross poluźnł uścisk, ale nadal stykaliśmy się klatkami i patrzyliśmy sobie w oczy i nie wiem dlaczego, ale miałam ogromną ochotę go pocałować. Co się ze mną dzieje? Znam chłopaka jeden wieczór, już chcę go pocałować? Ze mną chyba nie jest za dobrze. Moje rozterki przerwał jednak fakt, że blondyn zaczął się do mnie zbliżać. Gdy nasze twarze dzieliły już tylko milimetry, zatrzymał się i chyba zastaniawiał się, jaka jest moja rekacja. Ja nie chciałam dlużej czekać aż się namyśli i delikatnie pocałowałm go i poczułam, że się uśmiecha i po chwili odwzajemnił mój gest. Z początu całowaliśmy się delikatnie, ale z czasem zaczęliśmy to robić coraz namiętniej. Po chwili poczułam, że zaczynamy iść i uderzyliśmy w ścianę, a Ross mnie do niej przygniótł. Oderwaliśmy się na chwilę od siebie, ale zaraz zanurkowaliśmy w kolejnych pocałunkach i znowu zaczęliśmy iść, tylko tym razem weszliśmy do mojego pokoju i blondyn położył mnie na łóżku. Zaczęliśmy się rozbierać, a później przeżyłam z nim swój pierwszy raz. Nigdy tak się nie czułam i muszę przyznać, że Ross jest bardzo dobry w łożku. Zresztą to był mój pierwszy raz, więc co ja mogę widzieć. Po tym wszystkim zasnęliśmy przytuleni do siebie.
                                                                     ****
Miesiąc później...
 Od tametgo wydarzenia jesteśmy razem i bardzo się kochamy. Stwierdziliśmy, że to była miłość od pierwszego wejrzenia i taka chyba jest prawda. Ross jest naprawadę bardzo miłym, kochanym chłopakiem, bez którego nie wiem, jak mogłam wsześniej żyć. To chyba był najleszpy miesiąc w moim życiu. Teraz siedzimy sobie w salone przytuleni do siebie i oglądamy komedię romantyczną. Gdy film się skończył zadzwonił dzwonek do drzwi, więc poszłam otworzyć. Za drzwiami stała osoba, której nigdy dotąd nie poznałam, ani nie widziałam. Była to czarnowłosa dziewczyna, mniej więcej mojego wzrostu i na oko odrobinę starsza ode mnie.
 - Cześć Laura.- powiedziała radośnie i przytuliła się do mnie, a ja stałam jak kołek wbity w ziemię.
 - Eee... kim tym właściwie dla mnie jesteś?- spytałam.
 - O cześć Vanessa.- powiedział Ross, który chyba przed chwilą się tu pojawił i przytulił się z nieznajomą.
 - To ty ją znasz?- zapytałam mojego chłopaka.
 - No tak, bo jest moja siostra.- odparł.
 - To ty masz siostrę? Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?- spytałam z wyrzutem.
 - Jakoś o tym zapomniałem.- powiedział.- A tak właściwie, Van co ty tutaj tobisz?- spytał czarnowłosej.
 - Jak to co? Przyjechałam odwiedzić moje rodzeństwo.- odparła i uśmiechnęła się. Czy ona powiedziała rodzieństwo, czy mi się przysłyszało? Przecież ja jej nie znam.
 - Jak to rodzeństwo?- ja i Ross zapytaliśmy równocześnie, a ona widzocznie zdziwiła się.
 - Przecież my we trójkę jesteśmy rodzieństwem, to wy nie wiecie?- spytała.
 - Czyli, że ty jesteś moją siostrą, a Ross jest moim bratem?- odparłam, ale słowo ,,brat" z trudem przeszło mi przez gardło. Czyli, że ja jestem z moim bratem? To chyba jakiś żart, bo to nie może być prawda, bo my mamy inne nazwiska.
 - No tak, bo w końcu mamy tych samych rodziców.- odpowiedziała, a mi momentalnie zrobiło się ciemno przed oczami i nie wiem, co się stało dalej. Poczułam, że ktoś mnie pocałował i ocknęłam się.
 - A nie mówiłem, że to zadziala?- Ross uśmiechnął się do Vanessy, a później o mnie, czyli to wszystko nie był sen i stało się naprawdę?- Lau wszystko dobrze?- spytał mnie z troską w głosie.
 - Tak, ale co mi się stało?- zapytałam.
 - Zemdlałaś, gdy dowiedziałaś się, że Ross jest twoim bratem.- odparła czarnowłosa.- Ale nie rób tego teraz, bo wiesz, jak ciężko cię ocucić?
 - Jak długo byłam nieprzytomna?
 - Jakieś pół godziny i w tym czasie dowiedziałem się większości prawdy.- odpowiedział Ross.
 - Jakej prawdy?- spytałam, bo chciałam się w końcu dowiedzieć, czy Ross rzeczywiście jest moim bratem.
 - Tylko już nie mdlej.- odezwała się Vanessa.
 - Okey, no więc słucham.- powiedziałam i usiadłam na kanapie.
 - No więc może zacznę od tego, że ja i Ross jesteśmy twoim rodzieństwem.- odparła niepewnie i wrazie czego wyciągnęła przed siebie ręce, ale ja słuchałam jej uważnie.- Oboje nie wiedzieliście o swoim istnieniu, bo nikt wam o tym nie powiedział, ale nie wiem dlaczego. Mieliśmy rodziców Elen i Marka Lynch'ów.
 - Mieliśmy?- przerwałam jej.
 - Nadal mamy, ale oni nie są już razem, bo tata zdradził mamę, gdy była z tobą w ciąży. Ja miałam wtedy trzy latka, a Ross rok. Nasi rodzice rozwiedli się, a tata poślubił swoją kochankę i dopiero wtedy dowiedział się, że będzie miał jeszcze jedno dziecko. Nie chcąc obarczać mamy trójką dzieci, zabrał mnie i Ross'a do siebie, a ty zostałaś z mamą i dlatego masz jej nazwisko, bo po rozwodzie zmieniła je na panieńskie. Mieszkaliśmy tak nic o sobie nie wiedząc, bo wtedy przecież byliśmy jeszcze bardzo małymi dziećmi. Tata nam o tym nie powiedział. Skoro ty nie wiesz o tym, to mama też tego nie zrobiła. Ja dowiedziałam się o tym dopiero wczoraj, gdy Ross już wyjechał i przypadkowo spotkał ciebie. No i tak to właśnie wygląda nasza sytuacja rodzinna.- Vanessa skończyła opowiadać, a ja nie mogłam nadal uwieżyć w to, że Ross jest moim bratem. To nie może być tak. Nie gdy ja pokochałam go, jak zwykłego chłopka, a nie jak brata. Co mam teraz zrobić? Zerwać z nim czy nadal być razem? Nie mam pojęcia, bo ta cała sytuacja mnie przytłacza.
 - A tak wogóle to dlaczego ty tak zareagowałaś na to, że Ross jest twoim bratem?- zapytała mnie moja siostra.
 - No bo my...- przerwałam i spojrzałam na blondyna, a on kiwnął głową na to, żebym powiedziała prawdę.- my jesteśmy razem.- powiedziałam i posmutniałam. Teraz już ten fakt mnie mie cieszy po tym, gdy dowiedziałam się prawdy.
 - A jak długo się znacie?
 - Miesiąc.- odparł Ross.
 - A naprawdę kochacie się?
 - Tak.- odpowiedzieliśmy wspólnie.
 - To w takm raze musicie zakończyć ten związek, bo jako brat i siostra nie możecie być razem, bo to jest zakazana miłość, czyli kazirodztwo.- powodziała Vanessa, a my posmutnieliśmy.
 - Ale przecież mamy inne nazwiska, więc kto tam będzie wiedział, że jesteśmy rodzeństwem.- odparłam.
 - No tak, ale tak naprawdę to ty Laura też masz na nazwisko Lynch.- odpowiedziała czarnowłosa.
 - Ale to nigdzie nie jest napisane, tak?- spytałam ze łzami w oczach, które nie wiem kiedy się pojawiły.
 - No nie jest, ale wy i tak jesteście rodzeństwem i nic już na to nie poradzicie. Niestety rodzeństwo kocha się miłością platoniczną, a nie taką pomiędzy obcą kobietą i mężczyzną.- odparła Vanessa, ale ja już nie mogłam dłużej jej słuchać, więc wybiegłam z mieszkania i płakałam. Tak płakałam z tego powodu, że Ross jest moim bratem i to wszystko wydało się, gdy my już naprawdę się pokochaliśmy. Gdyby cofnąć czas i gdyby Vanessa nie pojawiła się w naszym życiu wszystko byłoby dobrze i żylibyśmy w niewidzy, że jesteśmy rodzieństwem. Biegłam przez miasto, ale przez łzy prawie nic nie widziałam i po chwili uslyszałam czyjeś kroki za mną, ale nie zwalniałam. Po chwili usłyszałam, że Ross mnie woła. Dogonił mnie i stanął naprzeciwko mnie, ale ja nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy po tym wszystkim. Ujął moją twarz w dloń i podniósł do góry, tak żebym na niego spojrzała.
 - Laura ja wiem, jak to zabrzmiało i mnie również to zraniło, ale możemy nadal być razem i udawać, że nie wiemy, że jesteśmy rodzieństwem.- powidział to przez cały czas patrząc mi w oczy.
 - Ross, ale ja nie mogę tak po prostu o tym zapomnieć.- odparłam i chciałam spuścić głowę w dół, ale nie pozowolił mi tego zrobić.
 - Laura ja też, ale możemy sprobować.
 - No nie wiem, ale przecież miłość pomiędzy bratem a siostrą jest zakazana.- powtórzyłam słowa Vanessy.
 - Tak wiem, ale możemy spróbować o tym zapomnieć, bo ja nie chcę, żebyś była moją siostrą tylko dziewczyną. Za bardzo cię kocham, żeby teraz zmienić naszą miłość na braterską. A ty chciałabyś tego?- spytał patrząc mi w oczy.
 - Nie, bo ja też bardzo cię kocham.- powiedziałam cały czas wpatrując sie w jego oczy, które zawsze mnie hipnotyzowały.
 - To w takim raze zapominamy?
 - Tak możemy spróbować, a jeśli nikt nie zatwierdzi naszego związku, to wyjedziemy stąd.
 - Dobry pomysł.- odparł Ross i pocałował mnie, a ja odwzajemniłam gest i niby mam z tego zrezygnować? Nigdy tego nie zrobię. Całowaliśmy się na środku chodnika, więc ludzie dziwnie się na nas patrzyli, ale nie obochodziło mnie to. Po dłuższym czasie oderwaliśmy się od siebie i uśmiechnęliśmy się, wpatrując się wzajemnie w oczy.
 - Kocham cię, Lau.- szepnął blondyn.
 - Kocham cię, Ross.- również szepnęłam i zatonęliśmy w kolejnych pocałunkach.
                                                              *****
 Trzy lata później...
 Od tametego wydarzenia prawie nic nie zmieniło się w naszym życiu, oprócz tego, że jesteśmy małżeństwem i mamy roczną córeczkę, Rosalie. Naszego związku jednak rodzice nie zatewierdzili, więc wyjechaliśmy do Nowego Jorku. Akceptuje nas tylko Vanessa, z którą naprawdę sie zżyłam. Jest zarówno moją siostrą i przyjaciółką i co najlepsze zamieszkała niedaleko naszego mieszkania razem ze swoim narzeczonym. Mi i Ross'owi bardzo dobrze się układa. Prawie nigdy się nie kłócimy, a gdy to zrobimy to po godzine znów jesteśmy zgodni i śmiejemy się z tego, o co nam poszło. Mimo, że związek siostry z bratem jest zakazany, to my udajemy, że my nie jesteśmy rodzieństwem. Z początku trochę ciężko było nam się oswoić z tą rzeczą, ale pogodziłam się z tym. Moje życie wygląda, tak jak chciałam i jestem bardzo, ale to bardzo szczęśliwa.
                                        ************
Jeżeli podobał się wam mój One Shot to zapraszam na mojego bloga: http://rossilaura-raura.blogspot.com/

Cudowny OS. To było takie... Wow! A ci powiem, że coś podejrzewałam, że Ross jest bratem Lau. Hym Hym! Dedukcja!

sobota, 11 kwietnia 2015

#TB One Shot cz. I~Jools

Los Angeles. 22:30. Wszędzie było ciemno. Szła parkiem. Sama. Laura Marano. Miała w uszach słuchawki. Nagle gwałtownie się odwróciła. Miała przeczucie, że ktoś ją obserwuje.
-Halo? - spytała wyjmujac słuchawki z uszu. Odpowiedziała jej cisza. Dziewczyna wzruszyła ramionami. Chciała ruszyć dalej, ale na kogoś wpadła. Tajemniczy osobnik chciał pomóc jej wstać i wystawił swoją rękę. Laura zauważyła, że jest starzenie blada. Nie pewnie ujęła jego dłoń. Była także okropnie zimna.
-Bardzo dziękuję. Nie zdara ze mnie.
-To nic. W sumie to nawet urocze. Jak mała zagubiona owieczka, która musiała być chroniona przed wilkiem - powiedział tajemniczym głosem.
-Tak... Masz rację. - powiedziała. W tym momencie chłopak zdjął kaptur, który zasłanial mu twarz.
-Jestem Ross Shor Lynch. A ty? - powiedział chłopak. Był nie ziemsko przystojny. Był strasznie blady. Jego oczy miały bardzo ciemny kolor, strasznie hipnotyzujace.
-Laura Marano. - uśmiechnął się ukazując kły. Dwa białe kły. Laura, aż gwałtownie nabrała powietrza i zakryła usta dłonią.- Jj..ja...bardzo przepraszam. Spieszę się. Mój chłopak czeka. Do widzenia. -  powiedziała na jednym tchu i szybko odbiegła.

Po tym dziwnym zdarzeniu Laura wróciła szybko do domu. Myślała dużo o tym Ross'ie. Wzięła prysznic i przebrała się w koszule nocną. Ponieważ nie mogła zasnąć wyszła na balkon. Dzisiaj była pełnia.
-Tu jesteś. - poczuła gorący oddech na karku. Wystraszona, aż podskoczyla.
-Czego chcesz?!
-Bardzo ładnie wyglądasz w świetle księżyca. - powiedział olewając jej pytanie. Dziewczynę zaskoczyło to pytanie, ale mimo tego i tak się zarumieniła.
-Mam pytanie. Mogę? - spytała ostrożnie. 

- No jasne. - powiedział podchodząc do niej. Objął ją w pasie. 

-Ty... Nie jesteś człowiekiem, prawda? - spytała uważając na każde słowo.
-Nie. Nie jestem. - powiedział bawiąc się jej włosami.

_________________________________
Postanowiłam, że podzielę tego OS na cz. Kurcze! I to jest właśnie os dla EmiDemi i Kingi. ;* a nominować bd później ;*

I niech Panda ma cię w opiece!

wtorek, 7 kwietnia 2015

One Shot ~Kinga cz. II

Obudzili się wtuleni w siebie

 - Dzień dobry słodka.

 - Awww... Dzień dobry
 - Jak się spało?
 - Nawet dobrze, bo z tobą :)
 - Mmmm...
 - Czekaj... Dlaczego ja tu jestem?
 - Nie wiem słodka...- zarumieniła się
 - Co my robiliśmy w nocy? I dlaczego my... nie... mamy.... 
 - Nic? Nie wiem...
  - Błagam, powiedz że tylko my tutaj byliśmy...
 - Drzwi są zamknięte, klucz z tej strony...

- Pamiętam, jak zamykałeś drzwi i wtedy zaczęliśmy się całować, a potem to już nic nie pamiętam....

- Ja właśnie też...

- Ummm... Ubrałbyś się? - spytała cała czerwona, a on się zarumienił i zniknął za drzwiami swojej łazienki biorąc jakieś ciuchy w rękę. Ona się szybko ubrała i pisząc mu na kartce szybkie ' przepraszam, potem pogadamy ' wybiegła z jego domu. Biegła jeszcze kawałek, o mało co nie skręcając kostki, bo jak tu biegać w 20 cm szpilach? Wpadła do swojego pokoju, wzięła walizki, spakowała się, porwała jeszcze trochę kasy i biegiem udała się na lotnisko. Za 15 był odlot samolotu do Londynu. Nasza bohaterka wykupiła ostatni bilet i szybko udała się do ' maszyny latającej ' jak to ona nazywa.

* kilka godzin później *

Spacerowała po Hyde Park starając się sobie przypomnieć noc z 4/5 grudnia 2014 roku. Niestety, nic to jej nie dało, ponieważ pamiętała tylko, że się z NIM całowała, nic więcej.

* tymczasem w LA *

Chodził po domu i nie mógł znaleźć sobie miejsca, bo cały czas myślał o NIEJ i o tym, co zrobili. Bał się porozmawiać o tym z kimkolwiek, nawet ze swoją siostrą, której się zawsze zwierzał. Był on osobą, która nie lubi chować w sobie uczuć. Podreptał do swojego pokoju, wziął gitarę i zaczął grać. Napisał piosenkę i zachował ją jak na razie dla siebie.

* 8 grudnia 2014 *

Biedna chodziła całą roztrzęsiona po domu i nie wiedziała co ze sobą zrobić. Od wczoraj rano i wieczorem wymiotowała, babcia kupiła jej test ciążowy i wyszedł POZYTYWNIE! Biedna, poszła do swojego pokoju ( mieszka teraz u babci ), wzięła laptopa, weszła na SKYPE i zauważyła, że przy jego nazwie świeci się zielona lampka. Postanowił zadzwonić do niego.

- Hej. Mam sprawę. Pamiętasz to? Nie.... No to ci powiem c się stało. Jestem... W... Ciąży....

- AAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! BĘDĘ CIOCIĄ!!!!

- RYDEL, NIC NIE GADAJ!

- Laura, co tu jest do gadania, mój braciszek będzie miała bejbi!!!!!

- Kto będzie tatą? 

- Ty ćwoku!

- Ja?

- Pogadaj sobie z Lau, Ross. Ostrożnie.

- Ross... Ja... 

- Nie, to ja przepraszam. Zrobiłem ci dziecko i pomogę ci je wychować.

- Dziękuję.

- Nie ma za co, a tak w ogóle to gdzie ty jesteś? 

- U babci w Londynie. Bałam się twojej reakcji i uciekłam z kraju

- Ahaa.... Trochę mi teraz głupio, bo niby się nienawidzimy, a teraz tak normalnie gadamy... To jest dziwne.

 - To nie jest dziwne, To miłość!

- RYDEL ZAMKNIJ SIĘ!- synchron to u nich nowość. Oczywiście skwitowali to szczerym śmiechem

* dwa dni później *

Ross po tłumaczeniu rodzicom, że będzie miał dziecko, że nie wiedział ,co robi bo był pijany, doczekał się powrotu Laury. Od razu jak ją zobaczył podbiegł o niej i mocno przytulił. Szeptał jej miłe słówka i że jej pomoże, tak jej zaimponował, że aż się popłakała ze szczęścia.

- Too... Nadal masz focha?

- Nie, już nie mam focha i obiecaj mi, że od teraz będziemy rozmawiać normalnie.

- Obiecuję.

- Chodźmy lepiej do domu, bo tu jest za dużo gapiów

- HAHAHAHAHAHAHA OKEJ! HAHAHAHAHHA- Laura wybuchnęła niepohamowanym śmiechem i ruszyła za Rossem do jego samochodu.

* 24 grudnia *

Po kolacji przyszedł czas na prezenty. Laura dostałą mnóstwo prezentów, ale tylko jeden fakt jej nie cieszył. Nie dostała ŻADNEGO prezentu od Ross'a.

- Lauro, czy możesz tu podejść? - Ross spytał Laurę jak jakiś gościu z filmu. Laura podeszła do Rossa i stanęła z nim twarzą w twarz. On zrobił coś, czego nikt się nie spodziewał. Riker oczywiście nagrywał całe to zajście.- Może to zabrzmi banalnie i prosto, ale kocham cię. Mam pytanie. Lauro Marie Marano, wyjdziesz za mnie?- Laura stałą z otwartą buzią przez około 15 minut i w końcu udało jej się wypowiedzieć jedno słowo. Jedno słowo, które zmieniło życie Rossa i Laury

- TAK! - powiedziała i przytuliła Rossa. Od dzisiaj na jej palcu zawitał piękny pierścionek z dwoma serduszkami. Serduszka były połączone, a na nich ' R ' i ' L'

THE END!

Notka:

 Zapraszam wszystkich na moje blogi:

 www.raura-kinga-story.blogspot.com

www.lauravanessa-smile.blogspot.com

Do napisania! :)

piątek, 3 kwietnia 2015

One Shot ~ Jools

Poznali się w domu dziecka. Mieli wtedy po 8 lat. Zaprzyjaźnili się. Byli, a raczej są nie rozłączyni. Ona i on. Dziś mają po 19 lat. Czyli rok temu Laura i Ross wyszli z domu dziecka. Zamieszkali razem. Nie jako para, tylko najlepsi przyjaciele pod słońcem.

Piątek, rano.
Jak zwykle, Ross obudził się pierwszy. Spał plecami do Laury. Jak zwykle, też po obudzeniu, przekręcił się w jej stronę i objął ją ręką. Wtulił twarz w jej włosy.
-Wstawaj. - usłyszał jej zaspany głos.
-Jeszcze 5 minut. - ziewnął.
-Nie będę czekać 5 minut na śniadanie.
-Ale dlaczego ja? - jęknął.
-Bo ja byłam wczoraj? Była umowa, pamiętasz? Raz ty, raz ja. A dzisiaj jest twoja kolej. Wyginaj do kuchni!
-No już, już. Wszystko dla jaśnie pani. - powiedział po czym wstał i udał się do kuchni. Laura w tym czasie zdążyła się ubrać. Zeszła na dół do kuchni gdzie czekały na nią ślicznie podane... Płatki z mlekiem.
-Wow. Żeś się postarał.
-Co nie? - zapytał ironicznie. - Jestem z siebie dumny.
-O rany! Zapomniałam, że się umówiłam z Raini. Musze iść. Pa! - krzyknęła i wybiegając cmoknęła blondyna szybko w policzek. A raczej w końcik ust. Mały szczegół, a jednak coś zadział. Ross poczuł dziwne uczucie w brzuchu. Miał tak od kilku dni. W zasadzie zawsze ich znajomi mówili, że wyglądają razem uroczo. Wszyscy brali ich za parę.
Ross zignorował to uczucie i poszedł się ubrać. Pościelił łóżko i zabrał się za sprzątanie w kuchni po śniadaniu. Lecz nie myślcie, że Lau go wykorzystuje. Na początku ich mieszkania razem, zawarli umowę, która polegała na tym, że na zmianę będą się zajmować domem. Dziś przypada kolej Ross'a. Sprzątanie całego domu zajęło mu ok. półtorej godziny. Kolejną godzinę przeznaczył na oglądanie telewizji. Później zasnął na kanapie. Spał może z pół godziny. Obudził go trzask zamykanych drzwi i krzyk Laury.
-ROOOSSSSS!!
-Mała, nie krzycz. - chciał wstać z kanapy, ale Laura mu to uniemożliwiła, siadając na nim okrakiem. Znowu to dziwne uczucie.
-Zgadnij co się stało. - uśmiechnęła się szeroko i zaczęła podskakiwać na jego kolanach z podekscytowania.
-Em... No nie wiem... No... Buty po przecenie?
-Nie! Znaczy też... Zgadnij na kogo wpadłam. - cały czas skakała.
-Nie mam pojęcia... Bruno Mars?
-Nie... A szkoda. No więc uwaga: spotkałam, a raczej wpadłam na Dylana Sprouse'a!
-Tak? Super! OMG! Normalnie szo...
-Nie wiesz kto to prawda? -powiedziała brunetka, a Ross uśmiechnął się. - Ygh... Dylan Sprouse... Ten aktor... Nie ważne. No i.... Zaprosił mnie na randkę! Wow! - krzyknęła szczęśliwa i zaczęła się jeszcze bardziej gibać. Doszło by do tego, że wywaliła by się do tyłu, ale wystraszona kurczowo złapała się szyji chłopaka.
-To ja może powoli zejde. A właśnie muszę się szykować.

Laura zeszła ma dół i stanęła przed Ross'em.
-No... I jak wyglądam? - spytała uśmiechnięta obracając się wokół własnej osi.
-Wyglądasz... Nieziemsko... Wow.
-Dziękuję - odpowiedziała i zarumieniła się. Nigdy wcześniej się nie rumieniła, jak Ross prawił komplementy. Dziewczyna bez wahania przytuliła blondyna. Po chwili tulenia Ross odsunął się od niej na kawałek, jednak jego ręce zjechały z pleców na jej biodra. Zaś Laura swoje dłonie przeniosła z jego karku na jego tors. Patrzyli sobie głęboko w oczy. Ross nie mógł tak dłużej wytrzymać i przybliżył swoją twarz do jej twarzy. Ledwo musnął jej pełne i czerwone usta, a tu nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
-Em... To pewnie Dylan. - szepnęła. Ross lekko pokiwał głową i odsunął się na bok. Z boku przyglądał się parze. Słyszał jak Dylan mówi jej czułe słówka, a Laura tylko się uśmiechała. Tylko Ross sprawił, że się zarumieniła.

Było po 22. Ross właśnie wrócił z pracy. Skierował się do ich wspólnej sypialni.
-Laura? Co się stało? - spytał z troską. Na łóżku leżała zapłakana brunetka.
-Ta randka to najgorsze co mnie w życiu spotkało.
-Czy... On coś... Czy on cie skrzywdził? - spytał, a jego mięśnie się napięły.
-Nie... Znaczy, nie tak jak Ty myślisz.
-Ciii.... Maleńka. Nie płacz. - przytulił ją do siebie.
-Gdy rozmawialiśmy powiedziałam trochę o sobie. Później stwierdził, że nie chce dziewczyny z domu dziecka oraz takie co mieszka z innym.
-Co za kretyn. Lau, jesteś piękna i mądra. I cała jesteś cudowna. Ten skurwiel nie wie jaki skarb stracił. A ja... Ja się zakochałem w twoim pięknym uśmiechu. W twoich ślicznych oczach. W całej tobie. Eh... Szaleją za Tobą jak jakiś.... - Nie dokończył, bo Laura go namiętnie pocałowała.
-Ja ciebie też.
-No wiesz! Ja co tu normalnie wykład o tym jak bardzo cie kocham, a ty mi tu wyjeżdżasz z mmmm... - znowu go pocałowała, lecz tym razem namiętniej.

_________________________________

Mam nadzieje, że wam się spodoba. Bo pisałam go na telefonie i tata zadzwonił i nie zdążyłam napisać i musiałam jeszcze raz ;(
Nie ważne. Jakby co jestem w San Diego xd

I niech pandzia moc będzie z wami! ;*

czwartek, 2 kwietnia 2015

One Shot cz. I ~ Kinga

On - przystojny, utalentowany, znany
Ona - piękna, utalentowana, niestety mało znana.

- Zamknij się już tleniona blondynko!
- Sama się zamknij idiotko! 
- Cham 
- Idiotka 
- Ciota 
- Dekiel 
- Debil 
- Kocham cię - on
- Ją ciebie też - ona - Debil
- Słodka idiotka 
- Czekaj. Wróć! Ty powiedziałeś co chamie?! Ty tleniony białasie, ty debilu! Coś ty powiedz.... - jej krzyki przerwał namiętny pocałunek z jego strony, który nasza nic nie myśląc bohaterka odwzajemniła.

- Coś tu za cicho...
- Może ich jeszcze nie ma?
- Są. Widziałam jego kurtkę i jej bluzę.
- Wychodzimy!- krzyknął i wraz ze swoją ukochaną wybiegli z budynku. Po kilku minutowym biegu znaleźli się w parku ( oczywiście wcześniej biorąc kurtkę i jej bluzę ) - Przepraszam, że byłem takim idiotą.
- To ją przepraszam za mnie i moje głupie odzywki.
- Czyli rozejm?
- Rozejm - on ją przytulił na te słowa

* dwa tygodnie później w jego domu *

- Hej słodka - powiedziała jego siostra
- Hej śliczna - odpowiedziała jej i ją przytuliła 
- Gotowa na długą zabawę? - spytała jego siostra 
- Tak! - krzyknęła jej przyjaciółka. Nagle na schodach pojawił się ON. O mało co się nie wywrócił widząc JĄ. Uśmiechnął się, gdy spojrzał na jej sukienkę. Była w jego ulubionym kolorze. Poczuła jego wzrok na sobie i spuściła głowę rumieniąc się przy tym. Siostra spojrzała na niego pytającym wzrokiem. On na to wzruszył ramionami i pociągnął dziewczyny do salonu, gdzie impreza trwała już w najlepsze. Przy konsoli stał jego młodszy brat i oczywiście miksował największe hity. Nagle szatyn puścił wolną muzykę. ON wykorzystał tą szansę i pociągnął swoją ukochaną na parkiet i przytulił się do niej. Najmłodszy z rodzeństwa zobaczył jak jego przyjaciółka całuje się z jakimś typem. Jak się okazało, jest to jego brat.

* narrator *

Ona przerywa pocałunek i idą w stronę kuchni. On jednak skręca do góry i idą do jego pokoju. Drzwi zamyka na klucz i tu im się urywa film...

_________________________________

WOOOW! Cudowny OS.  Czekamy na kolejną część.

One Shot ~ Jools cz. II

Na ślub zjechała się cała rodzina Ross'a oraz Laury. Także jej ojciec. Brunetka siedziała w pokoju i wyglądała przez okno. "spory tłum", pomyślała. Nagle usłyszała pukanie.
-Proszę.
-Cześć. Przeszkadzam?-spytał się Damiano Marano.
-Nie... - odpowiedziała cicho. - Znaczy... Zaraz jest ślub i no wiesz... Musze na nim być i...
-Mam coś dla ciebie. - przerwał jej i zza pleców wyciągnął duże pudełko.
-Co to? - spytała odbierając podarunek.
-Prezent ślubny. Otwórz. - jak prosił tak, też zrobiła. W środku znajdował się biały materiał. - Wyciągnij.
Wyciągnęła, a jej oczom ukazała się przepiękna suknia ślubna.
-Wow... Ale cudna. Ale skąd ty...?
-To suknia ślubna twojej matki. Pamiętam mój zachwyt kiedy ją poraz pierwszy w niej zobaczyłem. Była piękna. - powiedział i uśmiechnął się smutno. - To będzie wynagrodzenie i przeprosiny, za to, że byłem strasznym egoistą. Mam nadzieje, że jesteś szczęśliwa. - powiedział i skierował się do drzwi.
-Tato! - zatrzymała go, a ten się obrócił. - Dziękuję. - dokończyła.

Gdy pan Marano wyszedł, Laura ubrała się w suknie ślubną mamy. Idealnie na niej leżała. Została jeszcze tylko fryzura. Zawołała Delly.
-To w czym mam ciiii..o mamusiu! Jaka ty jesteś piękna! Mój brat ma szczęście. - uśmiechnęła się szeroko i przytuliła brunetke. Po chwili Rydel zabrała się za fryzurę Laury. Efekt był niesamowity.

Ross czekał już na pannę młodą przed ołtarzem. Nagle drzwi od kościoła się otworzyły. Weszła przez nie Laura, prowadzona przez swojego tatę. Blondyn nie mógł oderwać od niej wzroku. Była przepiękna. Doszli do ołtarza. Rozpoczęła się ceremonia.

Na weselu nie obyło się bez śmiechu, tańca, alkoholu i śpiewania. Nagle na mini scenkę wszedł, znienawidzony przez Ross'a, jego kuzyn - Taylor.
-Proszę wszystkich o uwagę! Mój ukochany kuzyn się ożenił. I w dodatku z piękną kobietą. Chce co z całego serca pogratulować. W końcu możesz przejąć kasyno, nie? O to chodziło Ci od początku. O.... Twoja żona jest lekko zaskoczona jak widzę. Nie powiedziałeś jej? To ja to zrobię. Ross poślubił Laure tylko po to, żeby przejąć po ojcu całe kasyno! Cała kasa będzie... A właściwie już jest.
-Ross to prawda? - spytała brunetka.
-Ja... Tak... - odparł z rezygnacją. - Znaczy na początku tak było. Ale już nie jest. Zakochałem się w tobie. Kocham cie najbardziej na świecie, a...
-Zamilcz! Nie chcę Cię wiedzieć już nigdy!- krzyknęła i wybiegła z sali.

Ross szukał jej do późnego wieczora. W końcu zrezygnowany pojechał do domu. W szedł do sypialni. Przez okno zobaczył Laure stojącą na balkonie.
-Laura, ja... Przepraszam. Naprawdę. Przepraszam.
-Ross. Potrafiłam co wybaczyć, że zostałam wręcz zmuszona do przyjazdu tutaj. Wybaczyłam to, że groziłeś mojemu ojcu. Ale bawienie się uczuciami... To jest coś czego wybaczyć nie potrafię. - w jego oczach zebrały się łzy. - tak samo nie potrafię cie przestać kochać. - na te słowa żywo podniósł głowę.
-Kocham Cię. Najbardziej na świecie.
-Przysięgnij, że już mnie nigdy nie skrzywdzisz.
-Przysięgam na wszystko. - powiedział patrząc jej  w oczy.

Ta historia zaczęła się nie ciekawie. Poznali się w kiepskich okolicznościach.
A jednak historia zakończyła się...
Happy End 'em

_______________________________

Au uuu... Paluszki mnie bolą.... Nóżka mnie boli. Serio!tańczyłam i coś mię tam tego. Wracając. Druga część! Yey! Mam wrażenie, że to sknociłam... A wy?

I niech pandzia moc bd z wami! ;*

środa, 1 kwietnia 2015

One Shot ~ Jools cz. I

Młoda, piękna kobieta. Laura Marano. Lat 20. Utalentowana. Świetnie śpiewała. Świetnie tańczyła. Miała tylko ojca, który no... Lubił trochę wypić. Ale krzywdy córce nigdy by nie wyrządził. Matka zmarła jak miała 8 lat. Na białaczkę. Nie dawno zerwała z chłopakiem. Nie przejęła się tym zbytnio. Żyła pełnią życia. Do czasu...

Było ciepłe popołudnie. Laura właśnie wróciła do domu po szkole tańca.
-Tatuś! Wróciłam! Gdzie jesteś? - krzyknęła w głąb domu.
-Tutaj. - opowiedział bez emocji.
-Ale jazda. Mówię ci. Mamy nowego instruktora tańca. Niezły. Beth też się podobał, hahaha  ale ta idiotka wpadła na niego. A on miał w łapie kawę hahaha i... - przerwała kiedy weszła do salonu. Bowiem zastała tam swojego ojca i jakiegoś blondyna. Na oko w jej wieku. Może o rok starszy. - A to kto? - spytała miło. Biedna nie wiedziała co ją czeka...
-To jest Ross Lynch...
-Miło mi....
-... Twój mąż. - dokończył Damiano.
-Co takiego?!
-Cudownie jest w końcu cie zobaczyć. - powiedział i podszedł do niej. Ta oszołomiona stała w miejscu,więc blondyn pogłaskał ją po policzku. - Jesteś jeszcze piękniejsza, niż na zdjęciu. Tatulek mówił, że śpiewasz i tańczysz. Śpiewać możesz mi wieczorem do snu. A zatańczymy razem na naszym weselu.
-Chwila stop! Jakie mąż?! Jakie wesele?! Śpiewanie do snu?! Jaja sobie robicie?! - krzyknęła zdenerwowana.
-Jaka zadziorna. Damianuś tego mi nie mówiłeś. - uśmiechnął się promiennie. Lecz po chwili jego twarz, znowu stała się poważna. - słuchaj kochanie. Tatuś przegrał w moim kasynie. Jesteś moja. Czy chcesz czy nie. No chyba, że tatuś ma dołączyć do twojej mamusi. Spakuj ciuchy, czy co tam se chcesz i jedziemy. - rozkazał stanowczym głosem.
  Laura nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć. Ostatecznie poszła się spakować. Nie chciała przecież, żeby ojcu coś się stało. Nie wiedziała nawet, czy to co mówił ten koleś, było do końca prawdą. Wolała nie ryzykować.
Już spakowana zeszła na dół, gdzie czekał jej "mąż".
-Świetnie. Gotowa do drogi? - nic nie odpowiedziała. - okey... To pożegnaj się ze swoim tatą. - Laura tylko przejechała po obu mężczyznach wzrokiem i bez słowa wyszła z domu.
-Ta... No! Miło się robi z Tobą interesy Damianuś. - chciał już wychodzić, lecz zatrzymał go głos Marano.
-Chroń ją... Proszę... - powiedział błagalnie.
-Ej... Zajmę się nią.

Jechali w ciszy. Ross za kierownicą, a Laura na miejscu pasażera. Po chwili chłopak nie wytrzymał i położył jedną dłoń na udzie brunetki. Lau spojrzała w jego stronę, po czym odwróciła głowę ponownie do szyby.
-Wiesz... Nie będzie tak źle. Że mną będzie Ci dobrze. Zajmę się Tobą. Tylko daj mi szansę, dobrze? - spytał z nadzieją. Dziewczyna mimowolnie się uskiechbela. - Pod wieczór dojechali do ogromnej willi.
-Wow. - wyrwało się dziewczynie. - Ten dom jest Twój? - spytała.
-Nasz. - uśmiechnął się do niej i objął ją w pasie. - Laura była już na tyle zmęczona, że nie miała siły się opierać. Natłok wrażeń z dzisiaj to... to dla niej za wiele. - Chodź, oprowadze cie.

Ross pokazał Laurze każdy zakamarek jego... przepraszam: ich... domu. Na koniec zostawił najlepsze.
-A tu... Nasza sypialnia. - powiedział otwierając drzwi od pokoju.
-I my mamy tu spać? Razem? - spytała.
-Tak razem. No bo w końcu my... Jesteśmy razem. - zmieszał się lekko.
-Inaczej sobie wyobrażałam moje wyjście za mąż. - powiedziała.
-Tak? Jak? - spytał rozbierając sieci bokserek. Wszedł do łazienki i zaczął myć zęby. Laura zaś mu się przyglądała. Był dobrze zbudowany i nieziemsko przystojny. Może nie jest taki zły? Postanowiła dać mu szansę.
-Piekna... odpowiesz mi?
-Przepraszam. Zamysliłam się.
-Pewnie o mnie myślałaś, co? - uśmiechnął się szelmowsko i zrobił tzw. brewki.
-Ależ oczywiście - zamiała się również. Ross ucieszył się z poprawy humoru dziewczyny.
-Okey, umyj się, przebierz, czy... co tam zazwyczaj panny robią w łazience i dokończymy zaraz te rozmowę - puścił jej oczko i wyszedł z łazienki. Brunetka przebrała się w ciuchy do spania, umyła zęby i wróciła do sypialni. Ross czekał na nią pod kołdrą i bawił się telefonem. Dostrzegł Laure i uśmiechnął się. Poklepał miejsce obok siebie. Po chwili dziewczyna znalazła się obok niego.
Leżeli w ciszy. Nagle Laura obróciła się do niego bokiem.
-Dobra! Musimy sobie wszystko wyjaśnić. - powiedziała z determinacją w głosie i oczach.
-No to słucham.
-Po pierwsze: Dlaczego ja?
-Twój ojciec przychodziło mnie do kasyna. Upijał się. Wyciągał twoje zdjęcia i mówił o Tobie jaka to ty jesteś wspaniała.
-To mi nic nie wyjaśniło.
-Porostu spodobałaś mi się. Najzwyczajniej się w tobie zakochałem.
-Em.. Okey... To... Co teraz?
-Teraz? Teraz będziesz ze mną mieszkała i wiodła beztroskie życie ze mną. - uśmiechnął się.
-Ta... A kim my jesteśmy dla siebie?
-hm.... Dobre pytanie. Jesteś... Moją żoną.
-Tak? A jeśli ja nie chce? - spytała patrząc na niego spod rzęs.
-Nie chcesz ze mną być?! To bolało! - "zapłakał" i odwrócił się do niej plecami. Laura zaśmiała się pod nosem. Teraz miała pewność, że nie będzie źle. Przytuliła się do jego pleców i szepnęła mu na ucho:
-Możemy spróbować.
-Serio? Chcesz tego?
-No... Tak między nami. To też mi się spodobałeś. - na to zadanie chłopak uśmiechnął się szeroko. - Ale ci... Nikomu nie mów. - szepnęła, a Ross odrzucił głowę do tyłu, znosząc się śmiechem.
-Nawet nie wiesz jak się ciesze. Zobaczysz przy mnie niczego ci nie będzie brakować. Będę dobrym mężem. I ojcem!- krzyknął radośnie.
-Haha.... Zaraz! Ja nic nie wiem o żadnych dzieciach.
-No co? Ja chce mieć potomstwo.
-O nie nie. Najpierw ją chce mieć prawdziwe wesele.
-Co tylko będziesz chciała. To co? Buzi i dobranoc?- teraz dziewczyna zniosła się śmiechem. Odwróciła się od niego i zasnęła.
-No ale buzi jeszcze!

*Miesiąc później*

Dziś się odbyć ślub naszej pary. Przez ten miesiąc Laura zakochała się w blondynie po uszy. Brunetka zaprzyjaźniła się z jego siostrą. Rydel. Właśnie się stroiły na ślub.
Natomiast Ross i jego bracia również, ale w innym pokoju.
-I ona się zgodziła za ciebie wyjść? - spytał Riker.
-No skoro mnie kocha...
-Kocha? Czyli jej nie powiedziałeś.-stwierdził Rocky.
-Chłopaki. To teraz nie istotne. Ja się z nią żenie, bo ją kocham. Ona za mnie wychodzi, bo mnie kocha. I koniec gadki.
-Jeśli ją kochasz to powiesz jej prawdę? - spytał Ell.
-To nie będzie potrzebne...

_________________________________

CZ. I. Tak podzieliłam to na części, bo nie wyrabiam. Tia.... Co za tajemnice skrywa Ross?
Jakieś propozycje?
Aha i ten OS. To być może skrócony blog, który być może założę.
soreczka za błędy. Ale ślepka mnie bolą. Xd. Dobra... Spadywuje.

I niech pandzia moc bd z wami! ;*