środa, 1 kwietnia 2015

One Shot ~ Jools cz. I

Młoda, piękna kobieta. Laura Marano. Lat 20. Utalentowana. Świetnie śpiewała. Świetnie tańczyła. Miała tylko ojca, który no... Lubił trochę wypić. Ale krzywdy córce nigdy by nie wyrządził. Matka zmarła jak miała 8 lat. Na białaczkę. Nie dawno zerwała z chłopakiem. Nie przejęła się tym zbytnio. Żyła pełnią życia. Do czasu...

Było ciepłe popołudnie. Laura właśnie wróciła do domu po szkole tańca.
-Tatuś! Wróciłam! Gdzie jesteś? - krzyknęła w głąb domu.
-Tutaj. - opowiedział bez emocji.
-Ale jazda. Mówię ci. Mamy nowego instruktora tańca. Niezły. Beth też się podobał, hahaha  ale ta idiotka wpadła na niego. A on miał w łapie kawę hahaha i... - przerwała kiedy weszła do salonu. Bowiem zastała tam swojego ojca i jakiegoś blondyna. Na oko w jej wieku. Może o rok starszy. - A to kto? - spytała miło. Biedna nie wiedziała co ją czeka...
-To jest Ross Lynch...
-Miło mi....
-... Twój mąż. - dokończył Damiano.
-Co takiego?!
-Cudownie jest w końcu cie zobaczyć. - powiedział i podszedł do niej. Ta oszołomiona stała w miejscu,więc blondyn pogłaskał ją po policzku. - Jesteś jeszcze piękniejsza, niż na zdjęciu. Tatulek mówił, że śpiewasz i tańczysz. Śpiewać możesz mi wieczorem do snu. A zatańczymy razem na naszym weselu.
-Chwila stop! Jakie mąż?! Jakie wesele?! Śpiewanie do snu?! Jaja sobie robicie?! - krzyknęła zdenerwowana.
-Jaka zadziorna. Damianuś tego mi nie mówiłeś. - uśmiechnął się promiennie. Lecz po chwili jego twarz, znowu stała się poważna. - słuchaj kochanie. Tatuś przegrał w moim kasynie. Jesteś moja. Czy chcesz czy nie. No chyba, że tatuś ma dołączyć do twojej mamusi. Spakuj ciuchy, czy co tam se chcesz i jedziemy. - rozkazał stanowczym głosem.
  Laura nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć. Ostatecznie poszła się spakować. Nie chciała przecież, żeby ojcu coś się stało. Nie wiedziała nawet, czy to co mówił ten koleś, było do końca prawdą. Wolała nie ryzykować.
Już spakowana zeszła na dół, gdzie czekał jej "mąż".
-Świetnie. Gotowa do drogi? - nic nie odpowiedziała. - okey... To pożegnaj się ze swoim tatą. - Laura tylko przejechała po obu mężczyznach wzrokiem i bez słowa wyszła z domu.
-Ta... No! Miło się robi z Tobą interesy Damianuś. - chciał już wychodzić, lecz zatrzymał go głos Marano.
-Chroń ją... Proszę... - powiedział błagalnie.
-Ej... Zajmę się nią.

Jechali w ciszy. Ross za kierownicą, a Laura na miejscu pasażera. Po chwili chłopak nie wytrzymał i położył jedną dłoń na udzie brunetki. Lau spojrzała w jego stronę, po czym odwróciła głowę ponownie do szyby.
-Wiesz... Nie będzie tak źle. Że mną będzie Ci dobrze. Zajmę się Tobą. Tylko daj mi szansę, dobrze? - spytał z nadzieją. Dziewczyna mimowolnie się uskiechbela. - Pod wieczór dojechali do ogromnej willi.
-Wow. - wyrwało się dziewczynie. - Ten dom jest Twój? - spytała.
-Nasz. - uśmiechnął się do niej i objął ją w pasie. - Laura była już na tyle zmęczona, że nie miała siły się opierać. Natłok wrażeń z dzisiaj to... to dla niej za wiele. - Chodź, oprowadze cie.

Ross pokazał Laurze każdy zakamarek jego... przepraszam: ich... domu. Na koniec zostawił najlepsze.
-A tu... Nasza sypialnia. - powiedział otwierając drzwi od pokoju.
-I my mamy tu spać? Razem? - spytała.
-Tak razem. No bo w końcu my... Jesteśmy razem. - zmieszał się lekko.
-Inaczej sobie wyobrażałam moje wyjście za mąż. - powiedziała.
-Tak? Jak? - spytał rozbierając sieci bokserek. Wszedł do łazienki i zaczął myć zęby. Laura zaś mu się przyglądała. Był dobrze zbudowany i nieziemsko przystojny. Może nie jest taki zły? Postanowiła dać mu szansę.
-Piekna... odpowiesz mi?
-Przepraszam. Zamysliłam się.
-Pewnie o mnie myślałaś, co? - uśmiechnął się szelmowsko i zrobił tzw. brewki.
-Ależ oczywiście - zamiała się również. Ross ucieszył się z poprawy humoru dziewczyny.
-Okey, umyj się, przebierz, czy... co tam zazwyczaj panny robią w łazience i dokończymy zaraz te rozmowę - puścił jej oczko i wyszedł z łazienki. Brunetka przebrała się w ciuchy do spania, umyła zęby i wróciła do sypialni. Ross czekał na nią pod kołdrą i bawił się telefonem. Dostrzegł Laure i uśmiechnął się. Poklepał miejsce obok siebie. Po chwili dziewczyna znalazła się obok niego.
Leżeli w ciszy. Nagle Laura obróciła się do niego bokiem.
-Dobra! Musimy sobie wszystko wyjaśnić. - powiedziała z determinacją w głosie i oczach.
-No to słucham.
-Po pierwsze: Dlaczego ja?
-Twój ojciec przychodziło mnie do kasyna. Upijał się. Wyciągał twoje zdjęcia i mówił o Tobie jaka to ty jesteś wspaniała.
-To mi nic nie wyjaśniło.
-Porostu spodobałaś mi się. Najzwyczajniej się w tobie zakochałem.
-Em.. Okey... To... Co teraz?
-Teraz? Teraz będziesz ze mną mieszkała i wiodła beztroskie życie ze mną. - uśmiechnął się.
-Ta... A kim my jesteśmy dla siebie?
-hm.... Dobre pytanie. Jesteś... Moją żoną.
-Tak? A jeśli ja nie chce? - spytała patrząc na niego spod rzęs.
-Nie chcesz ze mną być?! To bolało! - "zapłakał" i odwrócił się do niej plecami. Laura zaśmiała się pod nosem. Teraz miała pewność, że nie będzie źle. Przytuliła się do jego pleców i szepnęła mu na ucho:
-Możemy spróbować.
-Serio? Chcesz tego?
-No... Tak między nami. To też mi się spodobałeś. - na to zadanie chłopak uśmiechnął się szeroko. - Ale ci... Nikomu nie mów. - szepnęła, a Ross odrzucił głowę do tyłu, znosząc się śmiechem.
-Nawet nie wiesz jak się ciesze. Zobaczysz przy mnie niczego ci nie będzie brakować. Będę dobrym mężem. I ojcem!- krzyknął radośnie.
-Haha.... Zaraz! Ja nic nie wiem o żadnych dzieciach.
-No co? Ja chce mieć potomstwo.
-O nie nie. Najpierw ją chce mieć prawdziwe wesele.
-Co tylko będziesz chciała. To co? Buzi i dobranoc?- teraz dziewczyna zniosła się śmiechem. Odwróciła się od niego i zasnęła.
-No ale buzi jeszcze!

*Miesiąc później*

Dziś się odbyć ślub naszej pary. Przez ten miesiąc Laura zakochała się w blondynie po uszy. Brunetka zaprzyjaźniła się z jego siostrą. Rydel. Właśnie się stroiły na ślub.
Natomiast Ross i jego bracia również, ale w innym pokoju.
-I ona się zgodziła za ciebie wyjść? - spytał Riker.
-No skoro mnie kocha...
-Kocha? Czyli jej nie powiedziałeś.-stwierdził Rocky.
-Chłopaki. To teraz nie istotne. Ja się z nią żenie, bo ją kocham. Ona za mnie wychodzi, bo mnie kocha. I koniec gadki.
-Jeśli ją kochasz to powiesz jej prawdę? - spytał Ell.
-To nie będzie potrzebne...

_________________________________

CZ. I. Tak podzieliłam to na części, bo nie wyrabiam. Tia.... Co za tajemnice skrywa Ross?
Jakieś propozycje?
Aha i ten OS. To być może skrócony blog, który być może założę.
soreczka za błędy. Ale ślepka mnie bolą. Xd. Dobra... Spadywuje.

I niech pandzia moc bd z wami! ;*

5 komentarzy:

  1. Ja papier :) hahaha super takie inne. Super i czekam na kolejną część :) :* ♡♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awww <3 dziękuję ;* aż mi ciepło na mózgu... Znaczy sercu xd

      Usuń
    2. A i zapraszam cb tutaj ;
      http://strangeloveisbetter.blogspot.com/?m=1

      Usuń
  2. Cudo Jools <3
    Kocham twoje OS i mam nadzieje ze dasz kolejna czesc :)
    Lau i Rossy <3
    Do napisania
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kinia jesteś super! Znowu mam pomysł. Tylko musze dokończyć ten. Ja pier papier! Mój mózg!

      Usuń