piątek, 3 kwietnia 2015

One Shot ~ Jools

Poznali się w domu dziecka. Mieli wtedy po 8 lat. Zaprzyjaźnili się. Byli, a raczej są nie rozłączyni. Ona i on. Dziś mają po 19 lat. Czyli rok temu Laura i Ross wyszli z domu dziecka. Zamieszkali razem. Nie jako para, tylko najlepsi przyjaciele pod słońcem.

Piątek, rano.
Jak zwykle, Ross obudził się pierwszy. Spał plecami do Laury. Jak zwykle, też po obudzeniu, przekręcił się w jej stronę i objął ją ręką. Wtulił twarz w jej włosy.
-Wstawaj. - usłyszał jej zaspany głos.
-Jeszcze 5 minut. - ziewnął.
-Nie będę czekać 5 minut na śniadanie.
-Ale dlaczego ja? - jęknął.
-Bo ja byłam wczoraj? Była umowa, pamiętasz? Raz ty, raz ja. A dzisiaj jest twoja kolej. Wyginaj do kuchni!
-No już, już. Wszystko dla jaśnie pani. - powiedział po czym wstał i udał się do kuchni. Laura w tym czasie zdążyła się ubrać. Zeszła na dół do kuchni gdzie czekały na nią ślicznie podane... Płatki z mlekiem.
-Wow. Żeś się postarał.
-Co nie? - zapytał ironicznie. - Jestem z siebie dumny.
-O rany! Zapomniałam, że się umówiłam z Raini. Musze iść. Pa! - krzyknęła i wybiegając cmoknęła blondyna szybko w policzek. A raczej w końcik ust. Mały szczegół, a jednak coś zadział. Ross poczuł dziwne uczucie w brzuchu. Miał tak od kilku dni. W zasadzie zawsze ich znajomi mówili, że wyglądają razem uroczo. Wszyscy brali ich za parę.
Ross zignorował to uczucie i poszedł się ubrać. Pościelił łóżko i zabrał się za sprzątanie w kuchni po śniadaniu. Lecz nie myślcie, że Lau go wykorzystuje. Na początku ich mieszkania razem, zawarli umowę, która polegała na tym, że na zmianę będą się zajmować domem. Dziś przypada kolej Ross'a. Sprzątanie całego domu zajęło mu ok. półtorej godziny. Kolejną godzinę przeznaczył na oglądanie telewizji. Później zasnął na kanapie. Spał może z pół godziny. Obudził go trzask zamykanych drzwi i krzyk Laury.
-ROOOSSSSS!!
-Mała, nie krzycz. - chciał wstać z kanapy, ale Laura mu to uniemożliwiła, siadając na nim okrakiem. Znowu to dziwne uczucie.
-Zgadnij co się stało. - uśmiechnęła się szeroko i zaczęła podskakiwać na jego kolanach z podekscytowania.
-Em... No nie wiem... No... Buty po przecenie?
-Nie! Znaczy też... Zgadnij na kogo wpadłam. - cały czas skakała.
-Nie mam pojęcia... Bruno Mars?
-Nie... A szkoda. No więc uwaga: spotkałam, a raczej wpadłam na Dylana Sprouse'a!
-Tak? Super! OMG! Normalnie szo...
-Nie wiesz kto to prawda? -powiedziała brunetka, a Ross uśmiechnął się. - Ygh... Dylan Sprouse... Ten aktor... Nie ważne. No i.... Zaprosił mnie na randkę! Wow! - krzyknęła szczęśliwa i zaczęła się jeszcze bardziej gibać. Doszło by do tego, że wywaliła by się do tyłu, ale wystraszona kurczowo złapała się szyji chłopaka.
-To ja może powoli zejde. A właśnie muszę się szykować.

Laura zeszła ma dół i stanęła przed Ross'em.
-No... I jak wyglądam? - spytała uśmiechnięta obracając się wokół własnej osi.
-Wyglądasz... Nieziemsko... Wow.
-Dziękuję - odpowiedziała i zarumieniła się. Nigdy wcześniej się nie rumieniła, jak Ross prawił komplementy. Dziewczyna bez wahania przytuliła blondyna. Po chwili tulenia Ross odsunął się od niej na kawałek, jednak jego ręce zjechały z pleców na jej biodra. Zaś Laura swoje dłonie przeniosła z jego karku na jego tors. Patrzyli sobie głęboko w oczy. Ross nie mógł tak dłużej wytrzymać i przybliżył swoją twarz do jej twarzy. Ledwo musnął jej pełne i czerwone usta, a tu nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
-Em... To pewnie Dylan. - szepnęła. Ross lekko pokiwał głową i odsunął się na bok. Z boku przyglądał się parze. Słyszał jak Dylan mówi jej czułe słówka, a Laura tylko się uśmiechała. Tylko Ross sprawił, że się zarumieniła.

Było po 22. Ross właśnie wrócił z pracy. Skierował się do ich wspólnej sypialni.
-Laura? Co się stało? - spytał z troską. Na łóżku leżała zapłakana brunetka.
-Ta randka to najgorsze co mnie w życiu spotkało.
-Czy... On coś... Czy on cie skrzywdził? - spytał, a jego mięśnie się napięły.
-Nie... Znaczy, nie tak jak Ty myślisz.
-Ciii.... Maleńka. Nie płacz. - przytulił ją do siebie.
-Gdy rozmawialiśmy powiedziałam trochę o sobie. Później stwierdził, że nie chce dziewczyny z domu dziecka oraz takie co mieszka z innym.
-Co za kretyn. Lau, jesteś piękna i mądra. I cała jesteś cudowna. Ten skurwiel nie wie jaki skarb stracił. A ja... Ja się zakochałem w twoim pięknym uśmiechu. W twoich ślicznych oczach. W całej tobie. Eh... Szaleją za Tobą jak jakiś.... - Nie dokończył, bo Laura go namiętnie pocałowała.
-Ja ciebie też.
-No wiesz! Ja co tu normalnie wykład o tym jak bardzo cie kocham, a ty mi tu wyjeżdżasz z mmmm... - znowu go pocałowała, lecz tym razem namiętniej.

_________________________________

Mam nadzieje, że wam się spodoba. Bo pisałam go na telefonie i tata zadzwonił i nie zdążyłam napisać i musiałam jeszcze raz ;(
Nie ważne. Jakby co jestem w San Diego xd

I niech pandzia moc będzie z wami! ;*

1 komentarz: