czwartek, 2 kwietnia 2015

One Shot ~ Jools cz. II

Na ślub zjechała się cała rodzina Ross'a oraz Laury. Także jej ojciec. Brunetka siedziała w pokoju i wyglądała przez okno. "spory tłum", pomyślała. Nagle usłyszała pukanie.
-Proszę.
-Cześć. Przeszkadzam?-spytał się Damiano Marano.
-Nie... - odpowiedziała cicho. - Znaczy... Zaraz jest ślub i no wiesz... Musze na nim być i...
-Mam coś dla ciebie. - przerwał jej i zza pleców wyciągnął duże pudełko.
-Co to? - spytała odbierając podarunek.
-Prezent ślubny. Otwórz. - jak prosił tak, też zrobiła. W środku znajdował się biały materiał. - Wyciągnij.
Wyciągnęła, a jej oczom ukazała się przepiękna suknia ślubna.
-Wow... Ale cudna. Ale skąd ty...?
-To suknia ślubna twojej matki. Pamiętam mój zachwyt kiedy ją poraz pierwszy w niej zobaczyłem. Była piękna. - powiedział i uśmiechnął się smutno. - To będzie wynagrodzenie i przeprosiny, za to, że byłem strasznym egoistą. Mam nadzieje, że jesteś szczęśliwa. - powiedział i skierował się do drzwi.
-Tato! - zatrzymała go, a ten się obrócił. - Dziękuję. - dokończyła.

Gdy pan Marano wyszedł, Laura ubrała się w suknie ślubną mamy. Idealnie na niej leżała. Została jeszcze tylko fryzura. Zawołała Delly.
-To w czym mam ciiii..o mamusiu! Jaka ty jesteś piękna! Mój brat ma szczęście. - uśmiechnęła się szeroko i przytuliła brunetke. Po chwili Rydel zabrała się za fryzurę Laury. Efekt był niesamowity.

Ross czekał już na pannę młodą przed ołtarzem. Nagle drzwi od kościoła się otworzyły. Weszła przez nie Laura, prowadzona przez swojego tatę. Blondyn nie mógł oderwać od niej wzroku. Była przepiękna. Doszli do ołtarza. Rozpoczęła się ceremonia.

Na weselu nie obyło się bez śmiechu, tańca, alkoholu i śpiewania. Nagle na mini scenkę wszedł, znienawidzony przez Ross'a, jego kuzyn - Taylor.
-Proszę wszystkich o uwagę! Mój ukochany kuzyn się ożenił. I w dodatku z piękną kobietą. Chce co z całego serca pogratulować. W końcu możesz przejąć kasyno, nie? O to chodziło Ci od początku. O.... Twoja żona jest lekko zaskoczona jak widzę. Nie powiedziałeś jej? To ja to zrobię. Ross poślubił Laure tylko po to, żeby przejąć po ojcu całe kasyno! Cała kasa będzie... A właściwie już jest.
-Ross to prawda? - spytała brunetka.
-Ja... Tak... - odparł z rezygnacją. - Znaczy na początku tak było. Ale już nie jest. Zakochałem się w tobie. Kocham cie najbardziej na świecie, a...
-Zamilcz! Nie chcę Cię wiedzieć już nigdy!- krzyknęła i wybiegła z sali.

Ross szukał jej do późnego wieczora. W końcu zrezygnowany pojechał do domu. W szedł do sypialni. Przez okno zobaczył Laure stojącą na balkonie.
-Laura, ja... Przepraszam. Naprawdę. Przepraszam.
-Ross. Potrafiłam co wybaczyć, że zostałam wręcz zmuszona do przyjazdu tutaj. Wybaczyłam to, że groziłeś mojemu ojcu. Ale bawienie się uczuciami... To jest coś czego wybaczyć nie potrafię. - w jego oczach zebrały się łzy. - tak samo nie potrafię cie przestać kochać. - na te słowa żywo podniósł głowę.
-Kocham Cię. Najbardziej na świecie.
-Przysięgnij, że już mnie nigdy nie skrzywdzisz.
-Przysięgam na wszystko. - powiedział patrząc jej  w oczy.

Ta historia zaczęła się nie ciekawie. Poznali się w kiepskich okolicznościach.
A jednak historia zakończyła się...
Happy End 'em

_______________________________

Au uuu... Paluszki mnie bolą.... Nóżka mnie boli. Serio!tańczyłam i coś mię tam tego. Wracając. Druga część! Yey! Mam wrażenie, że to sknociłam... A wy?

I niech pandzia moc bd z wami! ;*

6 komentarzy:

  1. Super taki obrót sprawy :) i Taylor... o jejku ale super :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezu! Dziewczyno! Kocham cię! Dosłownie emanuujesz pozytywem xd i to przez parę zdań xd

      Usuń
  2. Cudo <3
    Kocham cie Jools normalnie
    Do napisania
    Bye

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja chcę film na podstawie tego shota :D Zaaawalisty;* Ucałuj ode mnie wszystkie ciacha w San Diego ;*

    OdpowiedzUsuń