wtorek, 10 lutego 2015

One Shot na podstawie filmu "Od sklepowej do królowej" cz. 1

 E>Raura<3

Podążam ciemnym korytarzem. W koło widzę ludzi, niektórzy się śmieją, rozmawiają, a inni romansują z komórkami.
 Schodzę na bok, nie chcę, żeby ktoś mnie zauważył bo po co? Żeby się śmiali? Żeby jakieś kolejne kompromitujące zdjęcie ze mną w roli głównej wpłynęło do sieci? Od dwóch lat, czyli odkąd zaczęłam chodzić do tej szkoły moje życie zamieniło się w piekło przez mojego wroga numer jeden- Ivy Adams. Dziewczyna która myśli, że jest lepsza bo ma kasę, długie blond włosy i chłopaka który jest najprzystojniejszy w całej szkole. Właśnie... najprzystojniejszy- Ross Lynch. Moje marzenie od kilku lat, ale to nadal tylko marzenie. Ma taką dziewczynę, więc dlaczego miałby się zainteresować mną? Szarą myszką, kujonem. Mam tylko ojca i dwie, ale najlepsze na całym świecie przyjaciółki- Nicolle i Piper.

Szłam dalej zastanawiając się kim ja właściwie jestem i co tu robię kiedy usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
-Hallo?-odebrałam komórkę.
-Laura? Tu Piper. Gdzie jesteś? Czekamy na Ciebie pod salą -odezwała się moja przyjaciółka po drugiej stronie.
-Na korytarzu, zaraz będę-odpowiedziałam.
-Poczekaj, znajdę Cię -odparła.
-Widzisz mnie?-zapytałam.
-Omg! Omg! Ross jest za tobą!-krzyknęła.

 Odwróciłam się i uderzyłam w coś twardego. Omg! To była jago klata, ale twarda. Kurde! O czym ja myślę!- skarciłam się w myślach. Uśmiechnął się do mnie pokazując szereg swoich białych, błyszczących ząbków i wyminął mnie.OMG!

-Laura! Widziałaś jak na Ciebie spojrzał! Ooo...czemu się nie odezwałaś? Było chociaż tak buzi nie rozdziawiać.
-OMG, no właśnie OMG! Widzisz! Nic nie robię tylko to OMG I OMG, uzależniłaś mnie od tego słowa. W każdym razie, nie wiem. Byłam w szoku-wyjaśniłam.
-Nigdy nie zwrócisz jego uwagi jak będziesz się chować po kontach!- powiedziała Nicolle, która po owym zdarzeniu natychmiast do nas podbiegła.
-Spokojnie, już wiem co zrobię -powiedziałam z chytrym uśmieszkiem.

Tymczasem na drugim końcu korytarzu...

-Ooo...zobaczcie, ta sierota myśli, że ma jakieś szanse u mojego Rossa. Jakie to żałosne.-powiedziała Ivy.
-Hahaha... ale, nie widziałaś tego? Uśmiechnął się do niej.-zauważyła dziewczyna w różowym sweterku, obok.
-Amber proszę Cię! Rossy nie jest ślepy i ty raczej też nie. Spójrz kim jestem ja, a kim jest... to coś.
Poza tym, ja nigdy nie dam im się do siebie zbliżyć. Tylko go tknie, a popamięta mnie na dłuuugo.- odparła przeciągając literę u w ostatnim słowie.


  Godzinę później Laura przebiera się w szatni dla dziewcząt powoli wcielając swój plan w życie.
 - Przecież Ty nie umiesz pływać. Po co idziesz na basen?- pyta Nicolle.
-Bo Ross tam będzie. Sama powiedziałaś, że nie mogę chować się po kątach.
-Dobra, ale uważaj na siebie.-powiedziała podając mi okularki do pływania i zabrała moje okulary korekcyjne.
-Uhh... nie chciałabyś mieć nowych okularów -zagaduje Piper widząc moje czarne kujonki.
-Co ja chcę, a co mogą to dwie inne sprawy. Pa.- pomachałam jej i powoli ruszyłam na pływalnie.
-Pa. Powodzenia.

  Weszłam na  basen. Nikogo jeszcze nie było. Przyszłam trochę wcześniej, ale nie bez powodu. On zawsze przychodzi wcześniej, a jak nie ma tłumów, to musi mnie zauważyć! Plan perfekcyjny, dopięty na ostatni guzik. Już jest! Ooo super! To pora trochę popływać. Zerwałam się z miejsca i zaczęłam powoli biec do drabinki.
   Nagle noga poślizgnęła mi się na płytce i poleciałam do tyłu. Ostatnie co usłyszałam to plusk wody, a potem... ciemność.



 Coraz lepiej zaczynałam słyszeć głosy wokół mnie. Moja imię, wołane trzysta razy w jednej chwili i dotyk... Poczułam jak ktoś dotyka moich ust. Nie miałam siły podnieść powiek. Byłam wyczerpana. Co się właściwie stało?
 Powoli dochodziłam do siebie. Powoli, a może po chwili. Uniosłam powieki w górę i zobaczyłam, że ktoś nachyla się nade mną. Prawie na mnie leży.
Teraz widzę już wyraźnie, wyraźnie, ale chyba śniąc.
-Ross?-szepnęłam.
- Obudziłaś się -odparł.
-Emm... mógłbyś?- powiedziałam widząc jego ręce na mojej klatce.
-O, sorry. Nic Ci nie jest? -zapytał podając mi rękę.
-Nie, dzięki.-odpowiedziałam i wstałam z jego pomocą. No ładnie, chciałam być bardziej widoczna, ale nie tak, żeby zleciała się tu cała moja klasa. Właściwie, to nawet nie bardzo wiem co się stało.

-Nicolle, zabierz minie stąd -zwracam się do przyjaciółki.
-Chodź -powiedziała i wzięła mnie za rękę. Jestem skołowana. Tak, nie ma to jak podryw w moim stylu, no ale w końcu...
-Nicolle? Co się stało?- zapytałam gdy byłyśmy już w szatni.
-Nie pamiętasz? Ja sama dokładnie nie wiem, usłyszałam jak ktoś mówił, że na basenie zemdlała jakaś dziewczyna. Pobiegłam tam i co zobaczyłam? Jak Ross nachyla się nad Tobą i robi 'Usta-usta'
.
-Co!? On mnie całował, a ja nawet tego nie pamiętam!? Yhh, życie jest do bani- warknęłam i rzuciłam okularkami do pływania o podłogę.
-Ej, nie mów tak. W końcu Cię zauważył, nie?
-Ta, i co mi po tym. O nim będą mówić, że jest bohaterski a mnie jak zawsze, wszyscy będą ignorować.
-Trochę wiary w siebie! Dziewczyno! A tak po za tym, spotykamy się dzisiaj? Przyjdę do Ciebie razem z Piper i pójdziemy razem do kina albo na jakiś pyszny tort.
-Tort?
-Lau, nie załamuj mnie. Nie powiesz mi, że nie pamiętasz jaki dzisiaj dzień!
-A no tak! Jezu, muszę lecieć, pa!!-krzyknęłam i popędziłam w stronę wyjścia.
-Ej! A ty gdzie?- krzyczała za mną, ale ja nie odwracając się biegłam w stronę swojego auta.
Przez cały miesiąc błagałam ojca o nowy telefon, taki z kamerką, żebym mogła widzieć tego z kim rozmawiam. Cegła, którą aktualnie używam kompletnie do niczego się nie nadaje.


       Wsiadłam do auta i podjechałam pod dom. Niby jestem pewna, że nie dostanę tego telefonu, bo ojciec ma teraz dużo pracy a z kasą i tak krucho. Sama pracuję w sklepie, żeby jakoś go wesprzeć, ale to nie wystarcza. Kiedy mam żyła, jakoś sobie radziliśmy, ale teraz jest naprawdę trudno. Nie chodzi tylko o pieniądze. Z nią miałam więcej wspólnych tematów, ciągle gadałyśmy, a tata nie mógł nieraz znieść tej ciągłej paplaniny. Mogłam jej ufać, zawsze potrafiła mnie pocieszyć, rozweselić.

  Moje wspomnienia zajęły mi całą drogę. Wysiadłam z auta i skierowałam się do domu.
-Tato? Hallo! Tato, gdzie jesteś?-zapytałam, ale odpowiedziała mi głucha cisza.
   Poszłam do salonu i położyłam torebkę na stole. Nagle moją uwagę przykuło ozdobne pudełeczko na stole. Uśmiechnęłam się na jego widok. Pewnie pojechał do pracy, ale wcześniej zostawił mi prezent, żebym już nie czekała. Wzięłam pudełko do ręki i je otworzyłam.
-OMG!-wydarłam się, pewnie na całe osiedle. Nie wierzę!
-Buuu!-odskoczyłam do tyłu ze strachu, ale po chwili byłam już w ramionach taty.
-Jesteś cudowny! Czym ja sobie zasłużyłam na takiego tatę.
-Nie myśl, że to jeszcze koniec niespodzianek.- powiedział i uśmiechnął się szeroko.
-Co to?- zapytałam, kiedy włożył pudełko do moich rąk.
-Szkła kontaktowe!
-Nie gadaj!?- zaśmiałam się. Byłam tak szczęśliwa, że tuliłam oba prezenty do piersi jak matki tulą swoje dzieci.
-Uznałem, że ciężko pracujesz. Coś Ci się należy. Aha i jeszcze jedno. Prawie bym zapomniał-powiedział i wyciągnął z kieszeni identyczny telefon jak ten który dostałam.
-Dwa takie same telefony?-zapytałam zdziwiona.
-Ten jest dla mnie. Będziemy mogli często do siebie dzwonić a nawet się widzieć. Super, nie?
-Tak, super- odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem.


   Kolejny dzień...
Ahh... to zakochanie, czy już obsesja? Porządkuję smycze w sklepie, odwracam się i widzę jego. Lecz za każdym razem okazuje się być to, albo moja przełożona, albo kolejny klient. Słucham radia i słyszę jego głos. Ciągle go słyszę i ten ciepły dotyk. Nigdy nie zapomnę tego uczucia. Na samą myśl przechodzą mnie dreszcze. Zauważył mnie, ale czy to coś dało? Przecież on ma dziewczynę. Tak bardzo idealną dziewczynę, która nie musi pracować w sklepie zoologicznym jak niektórzy.

 -Hej.-znowu słyszę jego głos. Za każdym razem coraz dokładnie i bardziej wiarygodnie.
-Hej, Laura!-na usłyszany dźwięk odskoczyłam do tyłu ze strachu i na coś wpadłam. Na coś, a raczej na kogoś.
-Ross!?
-Tak.-uśmiechnął się i odpowiedział.  To na prawdę on? Czy, aż tak zachłannie śnię na jawie?
-Mogę w czymś pomóc.-zapytałam jak zwykłego klienta.
-Mam problem z psem. Od kilku dni nie chce niczego jeść. Może jest na to jakieś lek, karma...- pląta się w tym co mówi.-Przepraszam, nie znam się na tym. Może mi pomożesz?
Uśmiechnęłam się do niego najładniej jak potrafię i udzieliłam mu kilku wskazówek co do psa. Chcę związać swoją przyszłość z weterynarią, więc jeśli chodzi o takie sprawy, potrafię pomóc.
-Dzięki, a tak po za tym to moi kumple robią dzisiaj ognisko. Może chciałabyś wpaść z koleżankami?
-Jasne, pewnie.- odpowiadam starając się nie wybuchnąć dzikim okrzykiem radości.
Wymieniamy się jeszcze numerami, a zaraz po tym, co by nie było tak idealnie... moja szefowa każe mi stanąć przy kasie.

  Po skończonej pracy wychodzę na dwór gdzie czekają na mnie Nicolle i Piper. Po tym jak Ross wyszedł ze sklepu, one od razu dostały ode mnie sms-a z wiadomością o ognisku. Wsiadamy do mojego auta i otwieramy ogromną mapę w poszukiwaniu adresu, który podał mi Ross.
-Tego nigdzie nie ma! Przeszukałam już całą mapę i nigdzie nie ma tego adresu - oznajmia zdenerwowana Piper.
Przyglądam się mapie i na pierwszy rzut oka widzę, że jest coś nie tak. Wszystkie trzy ciągle się jej przyglądamy do czasu gdy ja wybucham śmiechem.
-Skąd wy wzięłyście tą mapę? To mapa Włoch, idiotki!-śmieję się i sama wyciągam ze schowka prawidłową mapę. Po jakimś czasie docieramy na miejsce. Spóźnione, ale docieramy. Jest sporo ludzi i na odwrót jak w moich wyobrażeniach, cała grupa nie jest skupiona przy ognisku. Ogień wydaje się być tylko dodatkiem do imprezy. W koło widzę drewniane stoły na których siedzą znajomi z naszej szkoły. Niektórzy tańczą, gadają, a pary obściskują się po kątach. Czasem widzę, że ktoś pije alkohol, ale na szczęście są to nieliczne osoby.
Zdecydowanie nie miałabym ochoty spędzić tego wieczoru na pijackiej imprezie.



~`by Ruby ;*

4 komentarze: